sobota, 26 września 2015

Blokada.

Tak wiem, zawaliłam na pełnej linii.
Miało być fajnie, a wyszło, jak wyszło. No ale tłumaczyć Wam się nie będę bo każdy i tak wie, że po prostu mi się nie chciało.
"To nie był mój dzień."
A więc kiedy będzie ten MÓJ dzień?
Właśnie. Zdradzę Wam teraz sekret mojej głupoty.

Czekam, wciąż czekam aż dorosnę.
Kiedy będę dorosła nie będę się bać. Wydam książkę. Wydam ten cholerny ciąg zapisanych stron. Wydam później sławny bestseler i zdobędę za niego nagrody. Trzymając jedną z nich zamiast podziękować pięknym przemówieniem powiem głośno i wyraźnie: "A NIE MÓWIŁAM?"
Ale teraz nie. Teraz siedzę w ukryciu jak jakaś mysz kościelna. I to po zawale. Podwójnym.
Staram się powoli przełamywać. Brać udział w pojedynczych konkursach, na mniejszą lub większą skalę.
Staram się, próbuję.
Zawsze jako mała dziewczynka chciałam umieć pięknie śpiewać, tańczyć lub rysować. Kolorowałam piękne stroje księżniczek podziwiając ich coraz to piękniejsze suknie.
W międzyczasie pisałam, jakoś nie zdając sobie sprawy, że to coś znaczy. Bajka pięcioletniej dziewczynki o autobusie w myjni (no co? miałam bujną wyobraźnię... nadal mam xd) może nie byłaby hitem wszech czasów ale jej nie ukrywałam. Tak po prostu pokazywałam ją innym ludziom.
Potem już gdy byłam nieco starsza pisałam wiersze, ot, taka faza. I gdy moja mama uparła się, że sprzątnie mi pokój znalazła je. Wszystkie. No i się zaczęło.
Zgniotłam wszyściusieńkie kartki które wcześniej były w pięknym (może nie pięknym, a zwyczajnym) segregatorze, po czym wrzuciłam je w czeluści mojej szafy.
Co dziwne moja mama pochwaliła te wiersze.
Nie mogłam być na nią zła, nie zrobiła nic złego. Ale ja- która już jako dziecko dużo rozumiała, i miała własną filozofię życiową- nie mogłam puścić tego incydentu płazem.Rzuciłam to wszystko w cholerę. Nie zrobiłam absolutnie NIC w kierunku pisania przez rok. 365 dni omijałam szerokim łukiem jakąkolwiek twórczość.
Dlatego, że je przeczytała, po prostu.
Naruszyła moją prywatność, bez pozwolenia.
Przeczytała...
W zasadzie od tamtej pory mam jakąś traumę związaną z moją nazwijmy to, twórczością.
Czuję jakbym była w pewnym sensie rozdzielona na dwie części. Jedna uważa, że mam talent i powinnam go pokazywać, a druga, że nie, powinnam zachować to dla siebie, bo to moje życie przełożone na tekst, moje emocje i uczucia. To nie dla innych, to dla mnie.
Dlatego czekam aż dorosnę i "wytrzeźwieję"
Czy tylko ja tak mam?
Dziękuję że dotrwałeś do końca tego bezsensownego posta.
Dobranoc :)
xxx
A.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz