poniedziałek, 24 kwietnia 2017

7 dni Recenzje #3

"7 dni" Eve Ainsworth
http://lubimyczytac.pl/ksiazka/263885/7-dni

Witajcie, dzisiaj przyjdę do was z recenzją książki Eve Ainsworth pt. "7dni", która jakimś cudem została

"nominowana w Plebiscycie Książka Roku 2015 lubimyczytać.pl w kategorii Literatura młodzieżowa"

jak mówi nam portal lubimyczytać.pl 


Cóż… generalnie to taki zabijacz czasu. Fabuła płytka i przewidywalna, bohaterowie mocno okrojeni, o schematyczności nie wspominając. Tłumaczenie również przemilczę.
Ale po kolei. Zacznijmy od plusów.
Strona wizualna. Podobała mi się okładka.
Prosta, ale w tej prostocie zachęcająca. Może nie jakieś wybitne dzieło sztuki, ale była spoko.
To tyle, teraz minusy.
Naprawdę, nie wiem od czego zacząć. Może od ogólnych wrażeń.
Uważam, że to książka, która może się podobać albo dziewczynkom w wieku około 10 lat, albo rodzicom, którzy nie łapią kontaktu ze swoim dzieckiem.
Przypomina mi fabularnie serial, o ile można go tak nazwać pt. “Szkoła”. Jeśli nie wiecie co to to trwajcie w swojej niewinności. Problemy pojawiają się tam tak szybko, że nawet nie zdążymy ich przetrawić, bo pojawia się kolejny. Nawet nie wiemy kiedy zostają one rozwiązane.
A nie, jednak wiemy.
Wtedy, gdy pojawia się chłopak. “Pyk” i magiczna aura bezproblemowego świata otacza dwójkę bohaterów niczym nierozbijalna bańka.
Książka ta, pisana czcionką na tyle dużą, by zajęła odpowiednio dużą ilość stron jest po prostu płytka. Płytka jak nie wiem. W teorii ma zmuszać do refleksji, a sprawia, że chcemy kopnąć główną bohaterkę w dupę i powiedzieć jej, by coś ze sobą zrobiła. Tyle.
Więc przejdźmy do niej właśnie.
Główna postać- Jessica Pearson.
Wiemy o niej tyle, że mama ciężko pracuje, ojciec ją zostawił i ma pięcioletnią siostrę. I jest gruba. Ale tego też nie wiemy do końca.
Nie wiemy ile waży i (przynajmniej ja miałam taki problem) ciężko nam stwierdzić, czy przesadza, czy faktycznie jest gruba. Ale patrząc na to jak się zachowuje, to obstawiam, że przesadza.
Ta książka jest po prostu płaska. Bohaterowie mają zarysowaną jedną cechę i wokół tego wszystko się okręca. Wszystkie wątki ich dotyczące wokół jednej najbardziej uwypuklonej cechy.
Mam też zastrzeżenia co do języka użytego w książce. Albo do tłumaczenia przynajmniej.
Przyznajcie się, kto kogo jeszcze nazywa “Grubą krową”? Zamiast zjebem, kretynem, idiotą czy chociaż dupkiem czy debilem. Wydaje mi się, że przez to u młodzieży która to czyta traci na autentyczności. Prawdopodobnie jednak w pełni satysfakcjonuje zmartwione lub nieco nadopiekuńcze mamy.
Ogólnie książkę czyta się szybko. Może jest to sprawa dużej czcionki, a może stylem w jakim jest napisana. A może oba czynniki.
Temu tworowi dałabym 2/5.

Polecam zmartwionym mamom i dziewczynkom do lat 12. Innym nie.
Starałam się więcej napisać, ale naprawdę się nie da. Brakuje mi już epitetów. Do następnego!


xxx
A.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz